Źródło obrazka wyróżniającego: Link
Mowa wstępna
Hel 3 to moja pierwsza styczność z twórczością Jarosława Grzędowicza – naszego rodzimego pisarza, znanego głównie z serii książek pod zbiorczym tytułem Pan Lodowego Ogrodu. Jest to też moja kolejna próba poznania znanych polskich pisarzy i dzieł. Dotychczas zaczytywałem się raczej w zagranicznych autorach. Uznałem więc, że dobrym pomysłem będzie, jeśli wezmę się w końcu za rodzimą fantastykę i science – fiction. Czy zawiodłem się na Grzędowiczu?
Ale o co tak właściwie chodzi?
Z jednej strony się zachwyciłem, ale pod koniec miałem już dość całej tej farsy. Ale po kolei. Głównym bohaterem książki jest Norbert – zawodowy iwenciarz. Ludzie tacy jak on codziennie ryzykują życie nagrywając drogim sprzętem zdarzenia na całym świecie. Są hybrydą dziennikarzy i paparazzi. W świecie Grzędowicza tradycyjne media i kanały informacji zastąpił jeden gigantyczny mechanizm – MegaNet. Za pomocą nowoczesnych sprzętów imitujących wirtualną rzeczywistość ludzie kompletnie zatracili się w świecie wirtualnym. Panuje globalny kryzys energetyczny, a światowe mocarstwa zabijają się o pozostałości ropy. Skądś już to znamy, prawda? Jedynym dostawcą informacji są iwenciarze, nadający na żywo amatorskie relacje z całego świata. Gdzieś wybuchły zamieszki? Popełniono grupowe samobójstwo? Można być pewnym, że na miejscu czeka iwenciarz z włączoną miniaturową kamerą w okularach. Panuje zasada: im więcej wyświetleń, tym większy zysk.
Jak kartka na wietrze
Nasz bohater nie jest jednak iwenciarzem bez skrupułów, gotowym poświęcić własną godność dla lepszego materiału. Co to, to nie! Norbert to człowiek z zasadami. Starannie wybiera zdarzenia, które chce kręcić i nie daje się wkręcić w ciemne akcje. Do pewnego czasu. Główny bohater nie jest najbardziej charyzmatyczną ani godną zapamiętania postacią literacką. Po prostu istnieje. Nie angażuje się w wydarzenia, w których bierze udział. Jeśli ktoś chce zawrzeć z nim umowę lub gdzieś zaciągnąć, po prostu to robi bez większego sprzeciwu. Jeśli chodzi o zdolność negocjacji i instynkt samozachowawczy, Norbert jest podobny do kartki papieru unoszącej się na wietrze. Bez oporów podąża tam, gdzie prowadzi go wiatr. Może główny bohater jest po prostu typowym człowiekiem przyszłości z mózgiem pożartym przez Internet, bezładnym zombie bez ambicji i celu w życiu? Nawet jeśli tak, to ciężko mi w to uwierzyć. Norbert jest po prostu zbyt papierową postacią.
Na szczęście sytuację po części ratują nieźle rozpisane postacie drugoplanowe. Mechanik to człowiek z cienia, miejska legenda o której słyszeli wszyscy, ale samej postaci nie widział nikt. Norbert nawiązuje z nim kontakt w sprawie pewnego przedsięwzięcia. Aura tajemniczości nie rozprasza się jednak. Mechanik to wciąż postać, o której niezbyt dużo wiadomo. Szkoda. że wystąpiła w tak małej części książki. Tajger i Ptakers to część ekipy Norberta w późniejszej części książki i choć występują bardziej jako bohaterowie epizodyczni, odciskają duże piętno na życiu głównego bohatera.
Szczęście w morzu nieszczęścia
Hel 3 dzieli się na dwie, zupełnie od siebie różne części. Mowa tu o jakości i ilości dziejących się zdarzeń. Pierwsza część to ta lepsza. To w niej poznajemy (chociaż trudno tu mówić o dogłębnym wniknięciu w tę postać) głównego bohatera i kilka postaci drugoplanowych, dowiadujemy się wiele rzeczy o futurystycznym świecie oraz jego mieszkańcach i technologii. Jesteśmy także świadkiem wniknięcie Norberta do ściśle strzeżonego przyjęcia dla członków rządu. Jest to niewątpliwie najbardziej emocjonujące zdarzenie w całej książce. Serio, warto przeczytać Hel 3 tylko i wyłącznie dla tych kilkudziesięciu stron. Po całej akcji byłem równie rozemocjonowany i roztrzęsiony jak Norbert. Niestety, nic co dobre nie może trwać wiecznie, a na pewno nie w tej książce. Bezpośrednio po przyjęciu byłem świadkiem najbardziej nieprawdopodobnego splotu zdarzeń z jakim miałem ostatnio do czynienia ( a czytam dużo książek Pratchetta). Ów ciąg zdarzeń rozpoczyna drugą – chyba nie muszę dopowiadać, że o wiele gorszą, część książki. Akcja ciągnie się jak beza upieczona przez niedoświadczonego kucharza. Co chwilę nadarzają się bezsensowne dialogi prowadzące do kolejnych absurdalnych zdarzeń i rozmów. Aż przykro pisze mi się o tym, jak bardzo byłem rozczarowany przygotowaniami Norberta do jego największej wyprawy.
Mowa końcowa
Wyprawa na Księżyc zapowiadana od początku książki jest dosyć emocjonująca i ciekawa. Wszystko jednak psuje sztampowe zakończenie, którego można się domyślić dobre kilkadziesiąt stron wcześniej. Czy ostatecznie polecam Hel 3? Owszem! Pomimo ogromu wad to wciąż kawał niezłego science – fiction. Poza tym sami przekonajcie się sami, czy książka rzeczywiście jest taka zła – ta recenzja to tylko moja subiektywna opinia. Jeśli jednak zniechęcicie się już na początku, doczytajcie przynajmniej do wydarzeń w hotelu – to najlepszy punkt tej książki!
Pierwszy mój kontakt z Grzędowiczem i wielkie rozczarowanie. Na szczęście nie zniechęciłem się i potem przeczytałem „Pana Lodowego Ogrodu”. Z opisu Hel-3 wynika, że lwia część opowieści będzie umiejscowiona w kosmosie, tymczasem tak nie jest i od razu to spostrzegłem, czując się nieco oszukany. Niemniej dałem książce szansę i naprawdę ciekawie się zrobiło, gdy Norbert wkręcił się jako kelner na imprezę. Sam moment podróży na Księżyc był dość nudny, tak samo wydarzenia, które zaszły na Księżycu. Zakończenie było bardzo rozczarowujące. Odniosłem wrażenie, jakby sam autor nie był pewien, czym Hel-3 ma być. Wziął szczyptę socjologicznej dystopii, cyberpunku, historii kosmicznej, alternatywnej rzeczywistości i wiele innych rzeczy i przesadził.
Mam bardzo podobne wrażenia z lektury tej książki. „Hel 3” wydaje się kiepskim połączeniem wszystkich pomysłów, które kłębiły się w głowie autora. Wszystko bardzo chaotyczne, a wątek na Księżycu rozwiązany leniwie i bez polotu. Niemniej, impreza rzeczywiście była bardzo ciekawą sceną – wydaje się, że cały ciąg dalszy to historia pisana na siłę, byle tylko zahaczyć o Księżyc i tytułowy pierwiastek.